W sobotę 23 stycznia odbyła się w Podkowie Leśnej manifestacja pruszkowskiego oddziału ONR-u i grodziskiej Młodzieży Wszechpolskiej, pod zaskakującym hasłem: "Podkowa przeciw imigrantom".
Demonstranci byli doskonale zorganizowani – poruszali się karnym, gęstym czworobokiem
o rozmiarach lekko przekraczających solidnie nabitego przegubowego Ikarusa.
Tworzyli formację zwaną w legionach starożytnego Rzymu "żółwiem" – przy czym w roli tarcz występowały transparenty "Nie dla islamizacji Polski" i temu podobne.
Okrzyki były czysto ideologiczne, wznoszone na wezwanie prowadzącego wyćwiczonym na Parteitagach chórem i do złudzenia przypominały wojskowe "- łem-telu-rale!" po ojcowskim "czołem żołnierze!"
Mieszkańcy nie mogli lepiej wyrazić swojego désintéressement dla całej imprezy.
Po pierwsze, co było ustalone i rozpowszechnione pocztą pantoflową - gremialnie nie przyszli - dzięki czemu narodowcy maszerowali przez zupełnie puste miasto, mijając między innymi podkowiański kebab "zamknięty z powodu przyczyn technicznych".
Nieliczna grupka kilkunastu podkowian szła za nimi w pewnym oddaleniu nagrywając na telefony komórkowe i komentując całe wydarzenie.
Następnie demonstranci ustawili się pod Urzędem Miasta, gdzie nastąpiła druga seria przemówień, podczas których dowiedzieliśmy się kilku ważnych rzeczy.
Po pierwsze, że wzorce postępowania z imigrantami powinniśmy czerpać z Rosji, a właściwie od Rosjan - czy „Rusaków” - jak sami siebie nazywają, którzy w niemieckim Bruchsal zorganizowali kilkusetosobowy najazd na ośrodek dla uchodźców i spuścili im należny łomot za gwałt na nastoletniej Rosjance.
Na tym tak wymownie zarysowanym tle dowiedzieliśmy się, że to Rosjanie i być może my jeszcze – jako jedni z ostatnich w Europie Wschodniej, nie ulegliśmy owej osłabiającej siły ducha ideologii multi-kulti i że powinniśmy się przed tym bronić wszelkimi środkami.
Z późniejszej korespondencji z jednym z organizatorów marszu dowiedziałem się, że to właśnie przy rosyjskim wsparciu Polska ma wyrosnąć na hegemona Międzymorza i gospodarczego tygrysa Europy Wschodniej.
Słyszałem to i owo, że w Rosji następują pewne zmiany polityczne – ale jakoś umknęło mojej uwadze, jakoby na Kremlu postanowiono tak dalece zmienić zwyczaje polityczne, by zamiast wróżyć Polsce rolę wasala spekulowano na temat oddania Warszawie „rządu dusz” w przestrzeni od Łotwy po Słowenię – ale może słuchałem nieuważnie?
Jeżeli chodzi o politykę historyczną, to jeden z mówców dowodził, że jak Jan III Sobieski pod Wiedniem turczyna pognębił, to pohaniec natychmiast w Polaku prawdziwego pana poznał
i takiego szacunku był nabrał, że przez cały XIX wiek kiedy Polski nie było na mapie – dworzanie sułtana wciąż jeszcze upominali się o polskiego posła w Stambule.
Przypomniało mi się od razu, że podobno sołtys Wąchocka miał tak groźnego psa, że jak ten pies zdechł, to jeszcze trzy dni łańcuch sam szczekał.
O tym jaką rolę w tym upominaniu się odegrała polityka imperialnej Rosji, mówca nawet się nie zająknął – trudno oprzeć się wrażeniu, że celowo.
Poza tym dowiedzieliśmy się, że Podkowianie tak naprawdę są przeciwko uchodźcom i nie wychodzą w tej sprawie na ulice tylko dlatego, że są tu stygmatyzowani i szykanowani – między innymi przez burmistrza – który gwałcąc swobody demokratyczne nie pozwala na demonstracje patriotyczne.
Ale Pruszkowski ONR będzie chronił mieszkańców przed samowolą burmistrza i zamierzają częściej organizować różne wydarzenia w Podkowie Leśnej, żeby ośmielić tych spośród jej mieszkańców, którzy do tej pory obawiali się demonstrować swoje jakże patriotyczne poglądy.
Od razu poczuliśmy się pewniej i jakoś tak bardziej demokratycznie – w końcu ktoś się o nas zatroszczył.
Później nastąpiło rozwiązanie zgromadzenia i demonstranci karnie – czwórkami – oddalili się w kierunku stacji WKD, oraz pobliskich źródełek najbardziej polskiego z rosyjskich napojów na świecie.
W gruncie rzeczy jedynym poważnym nadużyciem było demonstrowanie przez mieszkańców innych miast w imieniu Podkowy, która od zawsze gremialnie prezentowała w tej mierze zupełnie odmienny pogląd i prowadziła wręcz wzorcową współpracę z ośrodkiem w Dębaku i wiele owocnych programów integracyjnych, dzięki którym zawsze mieliśmy tutaj całkowity spokój i dobrosąsiedzkie stosunki z uchodźcami.
Tym czasem doszło do niezręcznej sytuacji w której burmistrz odmówił pozwolenia zarówno ONR jak i szykującej się podkowiańskiej kontrmanifestacji.
Narodowcy się odwołali i otrzymali zgodę od wyższej instancji, a Podkowianie juz się nie odwoływali.
Wskutek nietrafnej decyzji Artura pozostaliśmy więc bez prawa do sprzeciwienia się manifestacji robionej z zewnątrz w naszym - rzekomo - imieniu.
I tak zostałem z tym pytaniem – czy gdybym znalazł się na miejscu burmistrza Artura Tusińskiego, to pozwoliłbym ONR-owi z Pruszkowa na manifestację w Podkowie, narażając się tym samym na wspomniane przez narodowców szykany ze strony owych „nietolerancyjnych” mieszkańców naszego miasta, czy też jak Rejtan rzuciłbym się w poprzek torów WKD, żeby ją uniemożliwić?
Doszedłem do wniosku, że gdyby Artur Tusiński był prawdziwym przywódcą,
to wykorzystałby tę okazję chociażby dla zbicia własnego kapitału politycznego w Podkowie Leśnej i zrobiłby zebranie mieszkańców.
Tam oświadczyłby, że demokracja zobowiązuje go do udzielenia zgody ONR-owi
i Młodzieży Wszechpolskiej, choć nie zgadza się z ideą przez nich przedstawianą i proponuje kontrmanifestację, na której będziemy mogli wykazać powszechny i wieloletni stosunek Podkowian do tej kwestii.
Artura Tusińskiego oczywiście stać na taki gest – ma dość ikry i wystarczające zdolności organizacyjne. Jednak kompromituje go bezczynność w tak odległym od wyborów samorządowych terminie.
Jestem absolutnie przekonany, że gdyby wybory miały odbywać się za pół roku – zachowanie burmistrza byłoby znacznie bardziej zdecydowane – tym bardziej, że to wręcz doskonała okazja do zbudowania własnej popularności.
Ponadto pozwoliłoby to mieszkańcom Podkowy Leśnej dać głos we własnej sprawie, gdy inspirowani z Rosji radykałowie domagają się anihilacji owoców naszej wieloletniej pracy na niwie integracji setek uchodźców z Dębaka, którzy współorganizowali w naszym mieście imprezy kulturalne, poczęstunki, pokazy tańców, spektakle teatralne, a także warsztaty dla dzieci i młodzieży.
Niestety Artur Tusiński dał dowód, że przywódcą chciałby bywać podczas kampanii wyborczych i przy okazji imprez sportowych, bo na więcej go zwyczajnie nie stać.
Być może to szkoda.
Jędrek Walc – Podkowa Leśna.
Komentarze
a tak serio onr - zdrowi jestescie?